Geoblog.pl    Rado    Podróże    jak daleko do Wrocławia?    Boze Narodzenie na plazy, Wielkanoc na plazy, co za zycie:) ##### Sydney!!! #### (Polish/English)
Zwiń mapę
2011
21
kwi

Boze Narodzenie na plazy, Wielkanoc na plazy, co za zycie:) ##### Sydney!!! #### (Polish/English)

 
Australia
Australia, Sydney
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 33552 km
 
Przelatujemy nad całą Australią. Z Perth do Sydney. Pod nami wszystkie kangury, misie koala, wszyscy rugbyści, surferzy, wszystkie kilka miast i cała australijska pustynia. Pokonujemy całą rozpiętość kontynentu, trzy tysiące dziewięćset czterdzieści siedem kilometrów i dwie strefy czasowe; ulegamy pod naporem czterogodzinnej drzemki. Oszukujemy. Tak nie można. Ale w tym wypadku nie mamy wyjścia – autobus, pociąg czy van to tragicznie droga opcja.

Przelot samolotem to oszustwo. Cztery tysiące kilometrów przygód, zachodów słońca, porannych mgieł, niespodziewanych spotkań i rozmów skondensowane zostaje do mlaśnięcia między jedną a drugą kawą serwowaną przez stewardesę.


9 kwietnia 2011

Lądujemy w Sydney. Czujemy, ze oszukaliśmy. Nagle jesteśmy w miejscu, które jest tak bardzo inne od tego poprzedniego. Nie spodziewaliśmy się, ze Sydney będzie tak bardzo różniło się od Perth. Nie jesteśmy gotowi na aż tak diametralna zmianę. Jeszcze się dobrze nie zadomowiliśmy się na zachodzie Australii a tu nagle wylądowaliśmy w zupełniej innej przestrzeni. Jakby inny kraj. O ile Perth wyglądało jak California zmiksowana architektonicznie z Wielką Brytanią to na ulicach Sydney można doszukać się elementów Holandii, Niemiec, Hiszpanii, Belgii, UK. Jest bardzo „europejsko”.

Meldujemy się w hostelu Chilli Blue Backpackers w najbardziej imprezowo turystycznej dzielnicy Sydney – King's Cross. Jest sobota, przed północą, balanga trwa już na całego. Ulice huczą a latarnie świecą się na czerwono. Wchodzimy do naszego 12 łóżkowego dormitorium, przedzieramy się przez sterty porozrzucanych plecaków, brudnych ciuchów, majtek, staników oraz kilku podpitych Francuzek i kilku turystów z Niemiec. Śmierdzi jak gdyby impreza trwała non-stop od kilku dni. Ważne doświadczenie do kolekcji naszych doświadczeń podróżnych! Hostel balanga. Jesteśmy w centrum imprezowego tornado King's Cross.

Sydney to legendarny imprezowy przystanek dla młodzieży (głownie z Wielkiej Brytanii, Skandynawii, Francji i Niemiec) , która ma w kieszeni kilka tysięcy Euro na piwo. Hostele okupowane są głownie przez tego typu młodzież. Czasem znajda się tez „wędrowcy do świtu”, czyli włóczykije, którzy skupieni są na przemierzaniu świata. My plasujemy się gdzieś pomiędzy, choć w Australii planujemy być Surferami...

Surferami cudzych kanap (patrz www.couchsurfing.org).


10 kwietnia 2011

Spędzamy trzy noce na kanapie w dzielnicy Coogee niedaleko plaży. Kanapa należy do Tiago, Brytyjczyka z australijskim paszportem i srilankijskim pochodzeniem, który w Sydney pracuje jako prawnik walczący o prawa Aborygenów. Tiago pracuje bardzo długie godziny, więc mamy chatę dla siebie, nadrabiamy zaległości filmowo – serialowe.



13 kwietnia 2011

Przenosimy się na 4 noce do nadmorskiej dzielnicy Maroubra. Nie ma co – jest to najbardziej nietypowy couchsurfing jaki do tej pory doświadczyłem. Mieszkamy wraz z kilkunastoma innymi couchsurferami w garażu (opuszczonym sklepie? trudno to określić) – wygląda to na squat, choć nikt z mieszkających tu na stale takiego słowa nie chce użyć. Jest to sporej wielkości pomieszczenie zawalone kilkoma kanapami, sprzętem kempingowym, rowerami, totalna graciarnia, w której wyodrębniona jest część sypialna (kanapy i dywany), kuchnia, wewnętrzne odgrodzone pomieszczenia dla głównodowodzących squatersow, prysznice, toalety, wewnętrzny parking. Nie do opisania. Jak dla mnie pomieszczenie to wygląda jak gdyby z filmów futurystycznych o ludziach, którzy przetrwali wojnę atomowa. Mad Max albo Matrix. W każdym razie jest wesoło. (patrz zdjęcia poniżej)

Choć czasem karaluch przetoczy się po podłodze a w oknach nie ma szyb to atmosfera jest pozytywna, co noc pojawia się ktoś nowy, poznajemy masę fajnych ciekawych ludzi, między innymi Mateusza z Arizony, który podróżuje przez Azję (pozdrawiamy!), Filipa z Czech, który studiuje w Australii, Swena z Niemiec, który jest instruktorem skoków spadochronowych, grupkę Francuzów, którzy kamper vanem objeżdżają Australię, Austriacko-szwedzką ekipę studentów dziennikarzy, masę innych ciekawych ludzi, głownie z Europy. Razem zwiedzamy Sydney, oglądamy filmy i pijemy wino w nocy na plaży Maroubra.



17 kwietnia 2011

Daniel (wreszcie couchsurfing po polsku!) zaprasza nas do swojego mieszkania w dzielnicy King's Cross. Przemiła rozmowa ciągnie się do pozna w nocy. My opowiadamy o przygodach, które nas do tej pory spotkały, w zamian dowiadujemy się o niuansach zarządzania międzynarodowym zespołem w firmie konsultingowej branży IT.



18 kwietnia 2011

W chwili obecnej mieszkamy u Chrisa, który pochodzi z Kornwalii (UK), który pracował przez 2 lata w Poznaniu :) Mamy o czym rozmawiać, Chris tęskni za Polska, twierdzi, ze nigdzie na świecie mu się tak dobrze nie żyło jak w Poznaniu. Milo to słyszeć;) Chris jest wzorowym przedsiębiorcą – mając jedynie 21 lat przeniósł się do Poznania, skąd przez 4 lata rekrutował polskich lekarzy do brytyjskich szpitali. Teraz, w wieku 26 lat, dostał prace w Sydney, zarabia kokosy jako szef działu HR.

Z mieszkania Chrisa mamy prze-mega-fantastyczny widok na centrum Sydney. Siedzę cały dzień przed oknem i nie mogę się nasycić widokiem:) Widok jest odurzający. Inspirujący. Rozleniwiający. Plakatowy. Kawowo - książkowy.

Jutro wyjezdzamy za miasto. Wielkanoc spedzamy na plazy - Couchsurfing Sydney organizuje wielkanocny plazowy weekendowy piknik. Za kilka dni wielkanocny raport z Australii + wiecej zdjec z Sydney i okolic.

Wesolej i smacznej Wielkanocy wszystkim wam szczesciarzom, co dom macie w zasiegu reki! Radek&Charlyn


>>>>>>>>>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>>>>>>>>>> ENGLISH
>>>>>>>>>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>>>>>>>>>>


We are flying over whole Australia. From Perth to Sydney. Far below us we see all the kangaroos, koalas, all the rugby players, surfers, few towns and Australian desert. In 4 hours we cross three thousands nine hundred and forty seven kilometres and two time zones. And we haven't even notice that during a nap. That's called cheating according to travellers' code. It's shameful. But we don't have a choice this time – a bus, train or a van is horrendously expensive option in Australia.

A flight is just a cheap trick. We miss 4 thousand kilometres of adventures, sunsets, misty dawns, unexpected meetings, inspiring conversations, they are all gone between one and another beverage served by a stewardess.


9 April 2011

We landed in Sydney. We really feel we've cheated – suddenly we are in the place that is so different that the last one we saw. We are a bit surprised about that and we are not really ready for such change.
We haven't really acclimatised to Perth and here we are on the other side of Australian continent. It feels like another country to be honest. Since Perth looked like California mixed with UK (architecture)
then Sydney feels like a bit of Holland, Belgium, UK, Spain and Germany put together with some new Australian architectural flavours. It's really European here. That's how we feel it.

We check in to Chilli Blue Backpackers hostel which is situated in the most partying district of Sydney – King's Cross. It's Saturday night, city is already aloud and drunk. We enter our 12 beds dorm, find our way through piles of bags, dirty clothes, pants, bras, smelly towels, drunken French girls and couple other backpackers lying on the floor. Smells like the party started week earlier and hasn't finished till now. Important Sydney experience – being in total absolute backpackers party hostel. To be in the centre of backpackers' party tornado!!!

Sydney is legendary stop for backpacking youth (mainly from UK, Scandinavia, France and Germany) who has couple thousand Euro to spend on beer only. Hostels are the place to meet them. You can also get different type of hostel dwellers – travellers vagabonds who are more focused on changing places and discovering the world. We are a type somewhere between these two types although for Australia we decided to become The Surfers...




10 April 2011

We spend three nights at the couch in Coogee district, close to eastern city beaches. The coach belongs to Tiago, an Englishman with Srilankan roots who works as a lawyer fighting for Aborigines rights.
Tiago is working long hours, so we have the couch-room for ourselves – therefore we decide to catch up with movies and TV series!





13 April 2011

We are now relocating to beach district Maroubra. And with no doubt – we experience the most atypical couchsurfing so far. We share the living space with other 12 surfers, by the living space I mean shop or garage, hard to define. It looks like a squat although although our host deny it. Quite a big space is filled with couches, bikes, camping accessories (which makes it easier to accommodate large number of guests), there is a kitchen, showers, toilets, huge TV and wifi – nothing to complain. It feels like camping – all you need for living. And what's more is that there are always people around so the atmosphere is pretty cheerful. You better have a look at the pictures below – they at least present how the place looks like, for me the place looks like shelter for those who survived nuclear war, just my crazy imagination:) But the truth is that the owners want to change the place into community centre so there is actually some plan in place.

And although cockroaches traversed the floor couple of times and some windows have no glass, the atmosphere in the house is good. There are people coming in and leaving all the time, you are never alone, there's always somebody who wants to exchange stories. We met Mateusz from Arizona who's traveling through Asia&Australia, Filip from Czech who's studying in Sydney, Swen from Germany who's air-diving instructor, group of French who are going around Australia in a van, Swedish and Austrian students of journalism, and many more, mainly from Europe. We check out the city together, drink wine and the beach at night , watch movies.




17 April 2011

Daniel (finally some Polish representative on couchsurfing) invites us to surf his coach. It's a very well located couch or actually a air mattress - we are back in down-town, King's Cross. Interesting conversation stretches till late night hours. We have travelling stories to exchange. Daniel shares his managerial experience of dealing with both competent and terribly useless co-workers of different nationalities in IT consulting.



18 April 2011

Our fourth couchsurfing host Chris comes from beautiful land of Cornwall (UK) . Chris was working in Poznan (Poland) for 4 years before he moved to Sydney. We have a lot to talk about as he is an absolute fan of Poland and everything that is Polish. It's really nice to hear that nowhere else in the world Chris wouldn't find so much fun and good times as in Poznan where he was recruiting Polish doctors to work at British hospitals during weekends.

We are lucky to have the most amazing view in Sydney just from our living room windows. I can spend all day and absorb the view...

HAPPY EASTER ALL YOU LUCKY PEOPLE WHO HAVE HOME AT HAND!!!
Radek&Charlyn




 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (49)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
mirka66
mirka66 - 2011-04-22 19:33
Tez tam chce.:)))
 
 
Rado
Radek Bialek
zwiedził 10.5% świata (21 państw)
Zasoby: 87 wpisów87 167 komentarzy167 1647 zdjęć1647 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
11.09.2010 - 07.03.2012