Geoblog.pl    Rado    Podróże    jak daleko do Wrocławia?    Saigon, B52, AK47, communist propaganda and intimate stories (Polski / ENGLISH available)
Zwiń mapę
2011
11
maj

Saigon, B52, AK47, communist propaganda and intimate stories (Polski / ENGLISH available)

 
Wietnam
Wietnam, Ho Chi Minh City
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 42213 km
 
4 godziny z Perth do Singapuru, 6 godzin zwiedzania, 2 godziny lotu do Ho Chi Minh City (Saigon) a w miedzyczasie sezon zmienil sie z jesieni (Australia) na wiosne (Wietnam) . Niezle co? Wystarczy przeskoczyc przez rownik i wszystko jest do gory nogami ; )

Niesamowity widok przy ladowaniu: delta Mekongu rozlewa sie po horyzont. Kanaly, rzeczne odnogi, stawy, jeziora, wszedzie wodne nitki, poprzecinane mostami i wykropkowane miasteczkami. Szaroburo, deszczowo i mgliscie. Z wysokosci wydaje sie , ze caly Wietnam paruje.
Atmosfera bagienno moczarowa. Jakos ten koloryt powitalny nam nie pasuje. Gdybysmy mogli wybierac pomiedzy wietnamska wiosna a zachodnio-australijska jesienia nie mielibysmy watpliwosci…

Wskakujemy do autobusu miejskiego, jedziemy przez Saigon, tniemy ronda, skrzyzowania, dzielnice. Wkolo skuterow i motorow jak mrowkow; ) Tak mialo byc – skuterowy Wietnam!
Nachodzi mnie mysl w miedzyczasie, ze przeciez nawet nie wiemy, gdzie jedziemy. Ze mamy adres jakiegostam hostelu, gdzies w centrum. Ze mam narysowana mapke w notatniku. Mapke, ktora zawiera nazwe ulicy i 2 znaki rozpoznawcze: rondo park niedaleko ronda, czyli mapa bezuzyteczna. I tak jak jedziemy autobustem przez 7 milionowa metropolie uswiadamiam sobie jak bardzo wyluzowanymi turystami stalismy sie w czasie 8 miesiecy podrozowania. Nie wazne juz do jakiego autobusu wsiadamy, nie wazne gdzie ten autobus jedzie, gdzies jedzie, gdzies dojedzie. Nam sie nie spieszy, gdzies wysiadziemy, spojrzymy w prawo, spojrzymy w lewo, zlokalizujemy polnoc, poludnie, wschod i zachod. Spojrzymy na zegarek. I wtedy sie zaczniemy zastnawiac, gdzie wlasciwie jestesmy. I kiedy tak sobie deliberowalem na temat beztroskiego podrozowania autobus skonczyl trase, pasazerowie sie wytoczyli na zewnatarz, my rowniez. Juz chcialem westchnac przewidujac nadchodzace bladzenie po wielkim miescie, kiedy zauwazylem rondo i park i tabliczke z nazwa ulicy, na ktorej zlokalizowany jest nasz hostel, czyli wszystkie trzy elementy mojej z notatnika mapy. Cos czuje, ze nastepnym razem nawet mapy nie narysuje ; )
Osiagam poziom totalnie zblazowanego podroznika ;)

Pierwsza noc spedzilismy w przyjemnym hostelu. Nastepne trzy noce na kanapie u Ediego, Slowaka z couchsurfingu. O owych trzech nocach warto kilka slow nadmienic… Edi (lat 28) wraz z 2 kumplami wynajmuja 3 pietrowa chate w dzielnicy numer trzy, jest to mieszkanie nauczycielskie, gdyz wszyscy trzej chlopa ucza angielskiego w prywatnych sajgonskich szkolach jezykowych. Edi mial milion niesamowitych historii na koncu jezyka tak, ze przez 3 dni nie mielismy okazji wtracic slowa. Historie byly jak najbardziej rozrywkowe: poczawszy od przemocy doswiadczonej i zastosowanej w czasie rocznej sluzby wojskowej, poprzez wesole lata spedzone w Szkocji na pozycji nocnego portiera w luxusowych hotelach, po wielomiesieczne perypetie z Indonezyjska mezatka, ktora zatrudnila Ediego na stanowisku swojego sex wychowanka. Opowiesci Edwarda wraz znami wysluchiwalo liczne tajsko-amerykansko-singapursko-indyjskie grono couchsurfingowe, ktore dzielilo z nami podloge i kanapy, popijajac bombelkowe driny i zaciagajac sie smrodkowymi weedami.

W miedzyczasie odwiedzilismy muzeum wojny wietnamskiej – ciekawe miejsce: 3 pietra antyamerykamskiej propagandy; filmy dokumentalne o amerykanskim najezdzcy zrzucajacym najgorsze wynalezione przez ludzkosc chemikalia na glowy bezbronnych cywili, wystawy ze zdjeciami z calego swiata z manifestacji antyamerykanskich. I o ile muzeum jest bezsprzecznie stronnicze (udzial komunistycznej Rosji i Chin w wojnie wietnamskiej nie jest napomniany) to pietro poswiecone chemikaliom uzytym przeciwko vietnamskiej armi partyzanckiej Vietcong jest przerazajace. Tak zmutowanych dzieciakow co sie rodza po dzien dziesiejszy w Wietnamie w zyciu nie widzialem (nawet w komiksach czy grach komputerowych o zombi mutantach i wojnach biologiczno-chemicznych).

Po 4 dniach w Saigonie Charlyn wskoczyla w autobus i uciekla na polnoc do Mui Ne (najbardziej wypasione wietnamskie plaze podobno). Ja zostalem dzien dluzej, by wziac udzial w wycieczce krajoznawczej do Cu Chi Tunnels, gdzie partyzanci Vietcongu ukrywali sie przez bombami zrzucanymi z amerykanskich B52. Wesoly dzionek, spacer po dzungli, prezentacja lesnych pulapek na ktore w najbardziej bolesny sposob nadziewali sie amerykanscy marines, poczolgalem sie w tunelach, ktore przez wiele miesiecy sluzyly lokalnej ludnosci za miejsce ukrycia przed amerykancami, za kilka docow postrzelalem z AK47 (czad czad frajda) cyknalem zdjecie przy wraku amerykanskiego czolgu. Ogolnie sielankowa atmosfera, park rozrywki w miejscu, gdzie nieco ponad 30 lat temu zagoscilo pieklo. Swiat jest porabany, co?


>>>>>>>>>>>>>>>ENGLISSSSSSSSSHHHHHHHHHHHHHHHH


4 hours from Perth to Singapore, six hours of Singaporean sightseeing, 2 hours of flight to Ho Chi Minh (Saigon) and believe it or not the seasons have changed!!! from Australian autumn to Vietnamese spring. Crazy stuff heh? It only takes a while to jump over the equator and everything’s upside down!

Utterly stunning view at landing in Ho Chi Minh: Mekong delta spreads up to the horizon creating a landscape of hundreds of canals, small side rivers, water threads, ponds, lakes, cut by bridges, dotted by villages. Grey, misty and foggy all over. From the hight of a landing plane it seems like Vietnam is one big steam room. Mushy, swampy atmosphere down below us. Somehow that welcome view doesn’t excite us. Honestly, if we had a choice to pick west-australian autumn over Vietnamese spring we would not think twice… Jumped in the public city bus, heading somewhere to the city centre, here we go crossing roundabouts, crossroads, from one district to another. Thousand of motorbikes and scooters crammed on the streets, just as we expected. At some point I start to realize that we actually don’t know where we are going , that all we have is an address of a hostel somewhere in the central district and a drawing of a map in my notebook which is basically useless (which consists only of 2 landmarks: a roundabout and a park next to it as if these were only park and roundabout in the city).
And as we bus through the 7million people metropolis I come to conclusion that 8 months of travelling made us totally chilled out and immune to classic stresses and anxieties of being in a new place. It doesn’t matter which bus we take, doesn’t matter where the bus is going to, well it’s going somewhere and it’s going to get somewhere – that is all that matters. We are not in a hurry, we’ll disembark at some point, we’ll look right, we’ll look left, we’ll find where south,north, west and east is. We’ll check the time. And then only we will start figuring out where we might be. So as I was having that discussion in my mind the bus came to an end of it’s route, everybody left. I just wanted to make a comment about hours we will spend roaming around but before that I spotted the roundabout, the park and the street name – all elements of my notebook map just at sight! Ha, and that is exactly what makes us not to care too much – we are slowly becoming absolute laid back travellers ;)

First night passed in a nice hostel. Next three nights at the couch at Eddie the Slovak’s place. Worth expanding on that couchsurfing experience… Eddie (28) together with other 2 mates are renting pretty comfy 4 stores apartment building in the third quarter, pretty central location. All three dudes are teaching English in private schools – seems like there’s never enough of foreign teachers around and any Westerner would get a job at the spot. Anyway, Eddie had million of life stories to tell and there couldn’t be a minute without (him) storytelling so we only participated as an audience. All the stories were equally entertaining, through army service time stories of violence received and given, then happy times of night shift portering at luxurious hotels in Edinburgh, ending the prime story of dating Indonesian married women and living for couple of months at the expense of her husband in the luxurious districts of Jakarta and Singapore. The stories were plenty and the couchsurfing audience grew at the time to Thai-American-Chinese-Singaporian-Indian melting pot of nationalities, with a support of fizzy drinks and suspicious joints.

In the meantime we paid a visit to Vietnamese War Memorial Museum in Saigon. Interesting place indeed – 3 floors of aggressive anti-american propaganda: anti-american documentaries depicting US aircraft dropping the deadliest chemicals ever invented over the heads of Vietnamese civilians; exhibitions of photographs from all over the world presenting anti-american manifestations. And although the museum is clearly one-sided as the role of Russia and China was not presented the floor presenting the chemical agents used against Vietnamese guerilla Vietcong is absolutely terrifying. I have never seen such human zombies as those being born here in South Vietnam as a result of soil intoxication and genetic mutations and I must admit that this museum made me seriously question whether US politics has ever been sane and whom to be really afraid of on the international politics scene?!

After 4 days spent in Saigon Charlyn jumped in the bus and left to Mui Ne – arguable the cutest seaside beach in Vietnam. I stayed in Saigon to take part in half-day trip to Cu Chi Tunnels, another war memorial, presenting the jungle battle ground where US marines failed to pulverize Vietcong guerilla. Pretty nice day out, checking out multiple forest traps that made many marines leave this world with great pain; I grovelled through the tunnels to appreciate how local people spent many months hiding from B52 bomber blasts; I spent few dollars on AK47 shooting experience (pretty cool) snapped a pic next to the American tank junk. Pretty cheerful, gail, fun park atmosphere in the place where two nations were slaughtering each other for basically no reason. Sick world we’re living in , eh?!



 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (13)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
Stallone
Stallone - 2011-06-03 15:05
Shocking stories but hey i'm not that surprised!
Did you actually see American tourists there?
 
 
Rado
Radek Bialek
zwiedził 10.5% świata (21 państw)
Zasoby: 87 wpisów87 167 komentarzy167 1647 zdjęć1647 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
11.09.2010 - 07.03.2012