pociag do granicy z Chinami odjezdza 16:30, stacja wcale nie blisko, 16:00 jajecznica z 10 jajek na droge plywa po patelni niescietym jajkiem, plecaki niespakowane, :)
biegniemy przez miasto w deszczo sniegu, z plecakami spakowanymi w 5 minut ( wiec nic sie nie zmiescilo, wszystko przyczepione, przywiazane, dynda na zewnatrz) na stacje dobijamy 16:30 , nasz wagon dwudziestytrzeci, stacyjni wpychaja nas do najblizszego , piatego wagonu , i zatrzaskuja za nami drzwi, pod drzwiami sie zbiera tlumek ludzi, wala w drzwi , krzycza, ale juz nie pojada, 15 sekund robi roznice;) przejscie z wagonu piatego do dwudziestegotrzeciego z plecakami gigantami, w wagonach wypchanych ludzkim cialem po sufit, zabiera nam chwil kilka
w nocy afera z mongolskimi babami, co spac poszly, rozwalily sie na naszych siedzeniach (jestesmy w wagonie niesypialnym, gdzie kazdy ma siedzenie swe!) ze swoimi nozyskami w mongolskich skarpeciochach, klotnie przepychanki, pokrzykiwania, ktostam chce pociagowego policjanta wzywac, atmosfera kwasna , bez snu ale pozytywny akcent - poznajemy Szidzir, koles troche gada po angielsku, rozmowa sie klei do rana, Szidzir (26lat) podnosil ciezary, ma pare medali, ale przesadzil, przetrenowal, pozrywal sciegna, koniec kariery, zona -mongolska medalistka w boksie, boksowala w 3 miesiacu ciazy, miedzynarodowe medale
przez granice z Chinami przejsc nie mozna, zasady graniczne, albo wynajety jeep albo autobus... jedziemy autobusem, na granicy wysiadka do paszportowej odprawy , po chinskiej stronie wszyscy wsiadaja do autobusu tylko nie my - robie zdjecia gigantycznej teczy po chinskiej stronie granicy, w tym czasie autobus odjezdza , nauczka na przyszlosc, autobusy nie czekaja
wbijamy do pierwszego lepszego jeepa, ktory zawozi nas do miasta Erliang (skad bedziemy lapac nocny autobus do Pekinu)
pierwsze wrazenie w Chinach - szerokie ulice, porzadek, czysto,sklad i lad, graniczne miasto daje przedsmak nowoczesnych Chin, panstwa, ktore chce zaimponowac swiatu, nabrac pewnosci siebie udowodnic, ze Chinczycy tez potrafia
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
the train to the border leaves at 16:30 , the train station is a bit far away, at 16:00 the scrambled eggs on the pan don’t look that scrambled, the yolks are still swimming around, and the bags are not packed yet
we run madly through the city, in the rain/snow, with the bags packed in 5 minutes ( which means that everything is hanging tied to the bags ) we reach the station 16:30 as sharp as it can be, our wagon number – twenty three, we arrive at the 5th, they shout to us – JUMP IN NOW! So we jump in to the fifth and the doors are closed and the trains is on the move, guys behind us were seconds too late coz they were not let in , they bang the doors with anger but train takes off!
Then it takes us ages to go through the whole train with our swollen bags but who cares, we are in!
At night we exercise a fight with Mongolian old rude women, that put their smelly feet on our seats (we are in the seating compartment damn it!) we throw the smelly socks away but they come back, there is a lot of shouting, lots of people get involved , well, adventures
We take the bus to cross the border (for some reason you can't walk through the border with China, bus or jeep only) , so we are in the bus, we leave the bus to get the stamp and hop in on the Chinese side , while in China already I take a while to take a picture of a huge artificial welcome rainbow, but the bus driver asshole won't wait for me and so we are left at the border alone ,shame, and life lesson to stay in eye contact with your bus, control the situation... we manage to grab a jeep for 10 yuan and here we are in Erliang
first impression of China: order , cleanliness, all sorted, broad streets and alleys , the border town of Erliand gives an initial taste of XXI century China, the Asian dragon